Artur Cielasiński: Wierzyliśmy do samego końca

Jeżeli jesteś wychowankiem Zawiszy Bydgoszcz to wiarę i walkę do samego końca masz wpisane w swoje DNA. Tak też było w tym przypadku – mówi trener Artur Cielasiński, którego zespół juniorów jako pierwszy w historii drużyn z województwa kujawsko-pomorskiego utrzymał się w Centralnej Lidze Juniorów U-17

Przede wszystkim – Gratulacje!

Artur Cielasiński: Dziękuję w imieniu drużyny, sztabu oraz swoim.

Sobotnia (28 maja) wyjazdowa wygrana z zespołem Warty Poznań, który miał na koncie komplet punktów, już samo w sobie było wielkim sukcesem, ale nie dawało jeszcze utrzymania w CLJ-17. W jakich okolicznościach dowiedziałeś się o zwycięskim dla Zawiszy remisie Akademii Piłkarskiej Reissa z Żakami Szczecin?

Zdecydowanie wygrana z Wartą Poznań była sporą niespodzianką w układzie tabeli, jednak my wierzyliśmy, że możemy wygrać ten mecz. Od początku tygodnia przygotowywaliśmy się taktycznie na to spotkanie, zrobiliśmy analizę przeciwnika, więc wiedzieliśmy jak gra Warta i w jaki sposób ich zatrzymać.

Co do samych okoliczności powzięcia informacji było tak, że niedzielę spędzałem czas z rodziną w parku trampolin i nie miałem przy sobie telefonu. Gdy po zakończonej zabawie wróciłem do szatni, chwyciłem telefon i miałem osiem nieodebranych połączeń od ludzi z Klubu. Przeczuwałem już wtedy co się wydarzyło. Oddzwoniłem do kierownika drużyny Marka Gaczkowskiego i on mnie poinformował o tym, że utrzymaliśmy się w CLJ.

Zawisza jako pierwszy klub z województwa kujawsko-pomorskiego w historii rozgrywek CLJ utrzymał się. Jak się czuje trener Artur Cielasiński, który przeszedł do historii?

Tak, to prawda, jesteśmy pierwsi w kujawsko-pomorskim, którzy to zrobili. Zawsze znałem potencjał tego zespołu,  jednak  progres w rozwoju  jaki chłopacy zrobili jest duży. To jak pracują na boisku, ile zostawiają sił i zaangażowania jest bardzo zadowalające, ale największy postęp zrobiliśmy pod względem dyscypliny taktycznej.

Niewielu z nas w to wierzyło, szczególnie po pierwszej rundzie, gdzie zdobyliśmy tylko jeden punkt. Fajne jest to, że kilku zawodników w tej drużynie przeżyło najgorsze chwile z tym Klubem, za czasów wygnania nas z Bydgoszczy, a nigdy z niego nie zrezygnowali i pokazali charakter.

Oprócz tego, po wygnaniu z Gdańskiej chłopacy, którzy trafiali do nas najczęściej przychodzili z 3 i 4 lig juniorskich, gdzie trenowali po dwa razy w tygodniu, swoją ciężką pracą, zaangażowaniem i dobrym szkoleniem dziś rywalizowali z najlepszymi zespołami w Polsce i byli w stanie się utrzymać w lidze.

Pyta Pan jakie to uczucie? Pozytywne, to takie uczucie, które daje satysfakcję i chęć do dalszej pracy.

Początek nie wskazywał jednak na tak udany finał. Remis w pierwszym spotkaniu, a potem seria siedmiu porażek. Wiele minimalnych, niektóre feralne, ale i ta dramatyczna 2:5 w rewanżu z Lechią Gdańsk u siebie. Na boisku „Cielak” nigdy się nie poddawał. To był punkt zwrotny?

Pierwsza runda była dla nas nieudana. Po cennym punkcie zdobytym w pierwszym meczu w Gdańsku z Lechią, nastąpiła seria porażek. Bardzo łatwo oddawaliśmy punkty w ostatnich minutach spotkań.  Płaciliśmy przysłowiowe frycowe. Oprócz meczu z Lechem Poznań gdzie przegraliśmy 3-0 na wyjeździe i wspomnianym przez pana meczu z Lechią Gdańsk przegranym u nas 2-5, wszystkie pozostałe spotkania przegrywaliśmy różnicą jednej bramki. Brakowało nam doświadczenia, które przychodziło z czasem.

Mecze rewanżowe zagraliśmy inaczej, typowo pod przeciwnika. Nagrywanie meczów i analizowanie przeciwnika pozwoliło nam dobrać odpowiednią taktykę pod dane ustawienie drużyny przeciwnej.

Co do wiary to: Jeżeli jesteś wychowankiem Zawiszy Bydgoszcz to wiarę i walkę do samego końca masz wpisane w swoje DNA. Tak też było w tym przypadku. Do samego końca wierzyliśmy, że przyjdzie ten czas kiedy zaczniemy w końcu wygrywać, bo brakowało nam niewiele. Dużą rolę odegrała również pani Karolina, trener mentalny, która dawała wsparcie zawodnikom w zajęciach indywidualnych oraz w zajęciach grupowych.

Do końca sezonu jeszcze jeden mecz i szansa na pobicie kolejnego rekordu. Ekipy z kujawsko-pomorskiego zdobyły do tej pory maksymalnie 13 punktów w tej lidze. Wy macie na koncie oczko mniej i podejmujecie w sobotę (4 czerwca) Pogoń Szczecin. Warto chyba poprosić kibiców o wsparcie?

Pobijanie rekordów jest fajne, lecz cel postawiony przez Klub został zrealizowany, a my jesteśmy drużyną składającą się z 23 zawodników i w ostatnim meczu chcę dać pograć chłopakom, którzy mają mniej minut rozegranych w lidze. Dodatkowo Kacper Nowak i Alan Serwach pojadą w weekend na mecz z pierwszym zespołem i tam będą czekać na swoją szansę. Nie znaczy to, że oddamy ten mecz bez walki, również chcemy wygrać to spotkanie.

Co do atmosfery na trybunach, chciałbym podziękować rodzicom zawodników za wsparcie na meczach, szczególnie tych wyjazdowych, pomimo dalekich wyjazdów rodzice zawsze byli z nami. Oczywiście byłoby miło, szczególnie dla chłopaków, aby na ostatni mecz zjawili się kibice w jak największej liczbie osób, dlatego z tego miejsca serdecznie zapraszam wszystkich kibiców na mecz w sobotę 4 czerwca na godz. 15:00.

Co dalej po tak udanym sezonie?

Niestety, dla tego rocznika to już koniec przygody z CLJ-ką, bo w ich miejsce wchodzą chłopcy z rocznika 2006, ale spokojnie, Klub ma na nich plan. Zespół A1 łączy się z B1, dodatkowo powstaje drużyna rezerw oraz część chłopaków wejdzie do drużyny seniorów, aby próbować tam się przebić i zadomowić na dłużej.

A trener Artur jakie ma plany?

Trener Artur zostanie w klubie i dalej będzie się rozwijał…  (śmiech)

 

kj