Bolesne zderzenie beniaminka z III ligą

fot. Mateusz Biernacki - Sport Repo

Zawisza Bydgoszcz przegrał w sobotę (14 sierpnia) w Kleczewie z Sokołem 0:2, choć przy odrobinie szczęścia powinien zdobyć przynajmniej pierwszy punkt w trzeciej lidze.

To był przedziwny mecz. Po ostatnim gwizdku sędziego trener Piotr Kołc jak zwykle wspólnie z zawodnikami pożegnał się z licznie przybyłymi do Kleczewa kibicami niebiesko-czarnych, ale nie zszedł z boiska z drużyną do szatni, tylko usiadł na ławce rezerwowych i w milczeniu przeżywał to co się wydarzyło. Później wyznał nam, że „o ile w meczu z Jarotą jego zespół był gorszy o dwie bramki, o tyle w Kleczewie Zawisza nie zasłużył na porażkę”. Jego zdaniem „zawiniły błędy indywidualne i brak boiskowej odpowiedzialności”. Do tego jeszcze można dodać pech, który prześladuje beniaminka w sytuacjach pod bramką przeciwnika.

W sobotę (7 sierpnia) w Kleczewie spotkały się dwa zespoły, które w pierwszej kolejce przegrały swoje mecze. Zawisza na własnym boisku musiał uznać wyższość Jaroty (0:2), a Sokół uległ Bałtykowi w Gdyni (1:2), tracąc drugiego gola w trzeciej doliczonej minucie gry.

Obie drużyny od początku spotkania chciały narzucić swój styl gry. Zawisza przystąpił do meczu ustawiony ofensywnie. W pierwszym składzie pojawił się napastnik Piotr Okuniewicz, który w parze z Kamilem Żylskim miał nękać obronę gospodarzy. Już w pierwszych minutach niebiesko-czarni uzyskali optyczną przewagę. Dwa razy w pole karne Sokoła dośrodkowywał Jan Chachuła. Zawisza wywalczył też rzut rożny, jednak większego zagrożenia pod bramką nie stworzył.

Miejscowi próbowali rewanżować się szybkimi rajdami swoim prawym skrzydłem, ale próby dośrodkowań blokował skutecznie Ariel Jastrzembski.

W 10. i 12. minucie Zawisza zbudował akcje, które mogły przynieść prowadzenie. Za każdym razem piłkę w środku pola na połowie przeciwnika zgrywał głową Okuniewicz. Pierwszy raz futbolówka trafiła na prawą stronę do Kamila Żylskiego, który podciągnął pod pole karne i z kilkunastu metrów minimalnie chybił. Za drugim razem strącona przez Okuniewicza piłka trafiła do Żylskiego, który precyzyjnym podaniem na prawe skrzydło uruchomił Oskara Fürsta. Pomocnik Zawiszy znalazł się w dogodnej sytuacji do oddania groźnego strzału. Niestety, i ta próba okazała się chybiona.

Do 30. minuty gra częściej toczyła się na połowie Sokoła. Wydawało się, że niebiesko-czarni zyskują kontrolę nad meczem. Wtedy sędzia odgwizdał przerwę  na uzupełnienie płynów. Mecz toczył się w blisko 30-stopniowym upale i pełnym słońcu.

Gdy zwodnicy wrócili na murawę, cała mozolnie budowana przewaga Zawiszy pękła jak bańka mydlana. Sokół rzucił się do ataku. W polu karnym gości zakotłowało się. W 34. minucie Krzysztof Kołodziej doszedł do czystej pozycji strzeleckiej z 11 metrów. Na wysokości zadania stanął Michał Dumieński, wybijając mocno uderzoną piłkę przed siebie. Dwie dobitki zablokowali ofiarnie obrońcy Zawiszy. Cztery minuty później rozpędzeni gospodarze znowu zaatakowali prawą stroną. 33-letni Krzysztof Biegański tym razem skutecznie dośrodkował piłkę ze skrzydła i z najbliższej odległości z pola bramkowego wbił ją do siatki Zawiszy Mateusz Molewski.

Po zdobyciu gola miejscowi nie przestali atakować. W drugiej doliczonej minucie gry wywalczyli rzut wolny po lewej stronie pola karnego Zawiszy. Do piłki dośrodkowanej na „długi” słupek dopadł Biegański i bardzo silnym strzałem z zerowego konta wstrzelił piłkę do bramki niebiesko-czarnych. Po tym golu sędzia nie wznawiał już gry i zaprosił piłkarzy na przerwę.

W drugiej połowie trener Kołc wprowadził na boisko trzech nowych piłkarzy. W miejsce Żylskiego,  Fürsta i Chachuły weszli Maciej Koziara, Rafał Piekuś i Mateusz Oczkowski. Zawisza zaatakował. Już dwie minuty po wznowieniu gry w dogodnej sytuacji znalazł się Okuniewicz. Świetnie przyjął podaną piłkę, wpadł w pole karne i miał przed sobą już tylko bramkarza, ale jego strzał z około 11 metrów jakimś cudem sparował Mateusz Kustosz. W 57. minucie strzałem głową po jednym z wielu dośrodkowań strzałem głową próbował zaskoczyć bramkarza gości Ariel Jastrzembski. Kilka minut później główkował też Okuniewicz. Oba uderzenia okazały się nieskuteczne.

W 80. minucie powinna paść bramka dla Zawiszy. Kolejne dośrodkowanie Rafała Piekusia w pole karne spowodowało dużo zamieszania w szykach obronnych Sokoła. Wydawało się, że tym razem niebiesko-czarni skutecznie je rozmontowali, a piłka wycofana pod linię pola karnego trafiła pod nogi Wojciecha Mielcarka, przed którym bramka gości stała już otworem. Pomocnik Zawiszy strzelił silnie i celnie. Futbolówkę zdołał jednak zablokować obrońca, który w ostatniej chwili wprost wyrósł na jej drodze tuż przed linią bramkową.

Zawisza wciąż atakował. Do podania z boku pola karnego dopadł w 88. minucie Cyprian Maciejewski, który kilkanaście minut wcześniej zastąpił Korneliusza Sochania, ale jego strzał z kilku metrów obronił Kustosz. Bramkarz gospodarzy stał się bohaterem miejscowych w doliczonym czasie gry. Po fenomenalnym strzale Macieja Koziary z lewego narożnika pola karnego Kustosz końcówkami palców musnął piłkę i dzięki temu ta odbiła się od prawego słupka bramki Sokoła i wyszła w pole.

W drugiej połowie Zawisza oddał na bramkę miejscowych dziewięć strzałów (sześć celnych i trzy chybione). Sokół odpowiedział tylko trzema niecelnymi. Trzeba jednak szczerze przyznać, że każdy z nich był owocem bardzo groźnych kontrataków, które mogły równie dobrze zakończyć się golem, bowiem goniąc wynik, niebiesko-czarni otworzyli się i wystawili na ogromne ryzyko.

– Sokół nas niczym nie zaskoczył. Byliśmy na meczu w Gdyni i mieliśmy dobrze rozpracowaną ich grę – trener Kołc tłumaczył dlaczego tak ciężko pogodzić się z sobotnią porażką.

W środę (18 sierpnia) na stadion przy ul. Gdańskiej 163 przyjedzie lider rozgrywek. Olimpia Grudziądz grała do tej pory dwa razy na własnym boisku, pokonując Kluczevię Stargard 1:0 i Bałtyk Gdynia 2:0. – Obiecuję, że będziemy przygotowani do tego spotkania na sto procent i wyjdziemy na boisko walczyć o trzy punkty – powiedział trener, zachęcając kibiców do przyjścia na mecz, którego początek zaplanowano na godz. 19.46.

Sokół Kleczew – Zawisza Bydgoszcz 2-0 (2-0)

Bramki: Mateusz Molewski 38 min., Krzysztof Biegański 45 min.

Żółte kartki: Adrian Kalisza, Krzysztof Kołodziej, Marcel Koziorowski (wszyscy Sokół), Kamil Żylski, Maciej Koziara, trener Piotr Kołc (wszyscy Zawisza)

SOKÓŁ KLECZEW: Mateusz Kustosz – Szymon Bartosik, Adrian Kaliszan, Sebastian Golak, Wiktor Patrzykąt, Sebastian Śmiałek, Tomasz Kowalczuk, Mikołaj Zawistowski (80 min. Marcel Koziorowski), Mateusz Molewski (73 min. Mateusz Majer), Krzysztof Kołodziej, Krzysztof Biegański (90 min. Tomasz Ceglewski).

ZAWISZA BYDGOSZCZ: Michał Dumieński – Tomasz Prejs, Ariel Jastrzembski, Adam Paliwoda, Stanisław Wędzelewski – Korneliusz Sochań (75 min. Cyprian Maciejewski), Jan Chachuła (46 min. Mateusz Oczkowski), Wojciech Mielcarek, Oskar Fürst (46 min. Rafał Piekuś) – Kamil Żylski (46 min. Maciej Koziara), Piotr Okuniewicz

Rezerwowi: Bartosz Szelong, Cyprian Maciejewski, Mateusz Oczkowski, Rafał Piekuś, Jakub Witucki, Kacper Nowak, Kacper Nowak, Maciej Koziara.

 

kj

 

2. kolejka, wyniki:

Unia Janikowo- Jarota Jarocin 0:0

Olimpia Grudziądz – Bałtyk Gdynia 2:0

Kotwica Kołobrzeg – Kluczevia Stargard 5:0

GKS Przodkowo – Świt Skolwin 0:1

Błękitni Stargard – KP Starogard Gdański 1:0

Elana Toruń – Polonia Środa Wielkopolska 2:4

Pogoń Nowe Skalmierzyce – Bałtyk Koszalin 1:0

Pogoń II Szczecin – Stolem Gniewino 15 sierpnia, godz. 11:00

fot. Mateusz Biernacki – Sport Repo